Minął nasz kolejny dzień nad morzem (stąd ostatnio cisza na blogu). Jesteśmy tu z babcią, dziadkiem i kuzynami naszej trójki. Korzystamy ze słońca, codziennie biegamy na plażę. Jest przyjemnie, rodzinnie (nie do końca, bo tata został w domu) i prawie beztrosko. Wczoraj po południu kolektywnie została podjęta decyzja, że zamiast nad morzem, maluchy popluskają się w basenie. Wszystkie, poza Leną, która na basen nie chodzi ze względu na zagrożenie zakażeniem pałeczką ropy błękitnej (Pseudomonas Aeruginosa)
- Idziemy, idziemy na basen, hip hip hurrrra - wołały dzieciaki
- Mamo, ale Lena też idzie? - w pewnym momencie zapytała Maja
- Nie, Lenusia nie idzie. My pójdziemy obejrzeć strusie.
Po chwili słyszę:
- Lena, ale ty nie idziesz z nami na basen.
Na to moje dzielne małe dziecko odparło:
- I co z tego? Ale za to będę mogła sobie popatrzeć na was, he he he.
Czasami mam wrażenie, że - w kontekście swojej choroby - moja niespełna czteroletnia córka rozumie dużo więcej, niż nam się wydaje.
Generalnie samo pływanie jest świetnym sposobem na wzmocnienie mięśni klatki piersiowej i zwiększenie pojemności płuc i gdyby nie ten Pseudomonas, który zdaje się czaić w każdym wilgotnym zakamarku, w ogóle by się człowiek nie zastanawiał nad puszczaniem dziecka do wody. Zresztą jedna z naszych znajomych po pierwszorazowym zakażeniu tą bakterią zaczęła programowo chodzić na basen, bo przecież "już jej nic nie grozi".
Sam Pseudomonas u chorego z mukowiscydozą jest bardzo trudny do wytępienia, po kolejnych zakażeniach często jest to wręcz niemożliwe i dochodzi do stałej kolonizacji bakterią, która łatwo mutuje, co z kolei zasadniczo komplikuje przebieg choroby. Na szczęście w zasolonych wodach bakterii trudno przetrwać, więc kąpiele w morzu właściwie nie niosą ze sobą zagrożenia zakażeniem, choć nieoceniona pani P. - epidemiolog z Rabki - mówi, że w przybrzeżnych wodach Bałtyku (którego zasolenie jest niższe niż np. Morza Śródziemnego) Pseudomonas może jednak przeżyć, więc trzeba uważać. (Pani P. jest w ogóle bardzo ortodoksyjna, jeżeli chodzi o te sprawy. Po każdym kolejnym szkoleniu z jej udziałem mamy wyrzuty sumienia połączone z atakami paniki).
Zatem słona woda - tak. Oprócz tego proponujemy Lence alternatywne formy rekreacji. Póki co udaje nam się trzymać ją z dala od Pseudomonasa i... oby tak dalej.
25 lipca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
cieszę sie ,ze wreszcie nad Bałtyk pogoda zawitała- specjalnie dla Was :)na zamówienie. Od początku lata nie było dnia bez deszczu. A tu proszę...przyjeżdża banda znad samiuśkich Tater i pyk: piekna pogoda. Bóg Wam sprzyja.
OdpowiedzUsuńcałujemy i do zobaczenia w piątek :)
aga m.
nasza Julka już jest w takim wieku, że (mimo, iż rozumie) jest jej przykro gdy jest wykluczona. Dlatego szóstka kuzynostwa z piskiem przebiega w upalne dni solidarnie na golasa po kurtyną wodną z ogrodowego węża, kąpią się w dmuchanym basenie w świeżej wodzie z kranu (jak w wannie) a jeżeli chcą się pluskać na drugi dzie po napełnieniu, to wszyscy wiedzą, że wodę trzeba posolić i już :) pozdrowienia z Podkarpacia! kasia
Usuńdzień dobry,
OdpowiedzUsuńja rozumiem wakacje...ale zeby nic nie pisać tyle czasu to zbrodnia. Proszę COŚ wrzucić, odcisk piety na piasku chociaż... Bo tęsknimy za Waszą bandą :))
Aga M.