Dziewczyny natenczas poznają uroki osiadłego życia w Zakopanem. Maja całkiem sprawnie slalomuje - jeszcze czterokołowym - rowerem wśród tłumu krupówkowiczów, Lena z zapałem kopie w "gruchę" czyli nożną wersję popularnego automatu dla troglodytów, który nie sposób ominąć po wyjściu z naszego domu. Póki co traktujemy to jej kopanie w kategoriach zabawy terapeutycznej.
Maja w ubiegłym tygodniu została przyjęta na zajęcia plastyczne w
Tatrzańskim Centrum Kultury i Sportu czyli popularnej "Jutrzence". Jednym z głównych kryteriów rekrutacyjnych była umiejętność samodzielnego załatwienia spraw w toalecie. Zwyczajowo najmłodsza grupa składa się z pięciolatków. Maja choć młodsza o rok, dobrze odnalazła się w tym towarzystwie. Na początek machnęła dwie prace, jedną kredkami, drugą farbami plakatowymi. Tym razem tata pojawił się na rysunku rodziny, choć jak córka samokrytycznie stwierdziła - trochę się jej nie udał. Kolejne zajęcia już w czwartek. Może tym razem tata się uda, choć równie dobrze może przegrać rywalizację z nianią McPhee, ostatnio ulubioną bohaterką rysunków naszych córek.

nareszcie! tęskniliśmy!! nie było dnia bym nie zaglądała tutaj. Chyba wszyscy kochają Nianię, a zwłaszcza rodzice....ech,gdzie by ją można zaprosić do domu - chociaż na dzień, no dwa, a skoro wpadnie na dwa to moze posiedzi tydzień?.....
OdpowiedzUsuńoj wyglądamy, wyglądamy :)
OdpowiedzUsuń