blog dla leny

To nie jest blog o chorobie. To nie jest blog o zdrowiu.

To jest blog o rodzinie. To jest blog dla naszej córki.

28 lutego 2015

Post dumnego rodzica

- Maja mnie przeraża - miał powiedzieć dziadek o starszej z naszych córek. Nie chodziło mu jednak o żaden jej wybryk, ogólną postawę czy cechy charakteru. Tym, co go tak przeraziło, jest łatwość z jaką nasza najstarsza latorośl odnajduje się w różnych zajęciach. Narty (et consortes), balet, wiolonczela, ceramika... Może nie mamy w domu gabloty z pucharami jak niektórzy z naszych znajomych, ale tych kilka medali i dyplomów, które wisiały w pokoju dziewczynek, od dawna budziło w Lenie cichą zazdrość. Co prawda w pewnym momencie także ona zaczęła zbierać wyróżnienia za różne prace plastyczne (niektóre naprawdę niesamowite), ale półka z nagrodami za osiągnięcia sportowe wciąż była pusta. Aż w końcu któregoś dnia zupełnie bez inspiracji rodziców zapytała panią Gabrysię, która prowadzi Szkółkę Rekreacyjno-Sportową "Frajda" i od lat ma "z Leną" umowę, na mocy której nasza córka ma możliwość nieodpłatnego udziału w różnych zajęciach sportowych, czy ona też może wystartować w zawodach Ligi Przedszkolaków.

Tej niedzieli tata obudził się później niż zwykle. Na zegarze była 8.30 i wszyscy dookoła jeszcze spali. Ponura zadymka za oknem zachęcała raczej do powrotu do łóżka niż do wychodzenia na stok. Szybka konsultacja z zaspaną mamą - to co, mam brać Lenę na te zawody? Poczekaj, zapytam ją - odpowiedziała mama dając tacie cień nadziei na dalsze leniuchowanie w łóżku. Ech, gdyby każdego dnia w takim tempie wstawała, ubierała się i zjadła śniadanie. Dość powiedzieć, że o 8.50 byliśmy już z całym sprzętem w aucie, a Lenka w locie kończyła kanapkę. - Tata, jedziemy - zaordynowała.

Po drodze korek, dwa wypadki, podjazd, z którym nie dał sobie rady autobus. Na miejscu byliśmy już po rozdaniu numerów startowych. Szybka konsultacja z organizatorami - Lenka może startować nawet bez numeru, byle szybko była na starcie, bo jej grupa za chwilę rusza. Na przejazd próbny nie ma już czasu. - Wiesz, jak masz jechać? - pyta tata obejmując córkę na starcie. - Nie wiem i boję się - odpowiada Lenka. - To patrz na nią - pokazuje tata i wychyla córkę na boki, kiedy jedna z jej poprzedniczek ruszyła na trasę. - Czerwona z lewej, niebieska z lewej, czerwona z prawej. - Tato, przestań, już wiem.

Poszła!

Po dojechaniu na metę Lena nie chciała słuchać, że organizatorzy muszą jeszcze przygotować rankingi, a na uczestników czeka w bufecie posiłek. Liczyły się tylko, no właśnie, co? Tata myślał, że w tym wszystkim chodzi o tą małą torebkę z logo znanego producenta klocków. Jakaż naiwność i jawna niesprawiedliwość! - Tato, czekamy na mój puchar - zaordynowała Lena. - Wiesz, może się tak zdarzyć, że puchar dostanie ktoś inny - odpowiedział tata, który zdążył już sprawdzić wynik córki.

Skończyło się na medalu za udział. Medalu, który Lena potem nosiła cały dzień z dumą na szyi, a następnie trafił na honorowe miejsce obok wyróżnień siostry.

I pomyśleć, że tego dnia wszystko przemawiało za tym, żeby zostać w domu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz