blog dla leny

To nie jest blog o chorobie. To nie jest blog o zdrowiu.

To jest blog o rodzinie. To jest blog dla naszej córki.

08 października 2012

Ostatnia (?) taka sobota w tym roku

W piątek wieczorem tata zadał swoim dziewczynom takie oto z pozoru trudne pytanie: - Jutro Piątka, Morskie Oko czy Trzy Korony? Dziewczyny jednogłośnie zdecydowały o wyborze celu, który najbardziej "księżniczkowo" im się kojarzył i tak w sobotę przed południem znaleźliśmy się w drodze w Pieniny. Przez moment rozważaliśmy wariant ze spływem Dunajcem, ale posezonowa pustka na przystani w Sromowcach zwróciła nasze myśli na powrót ku górom. - Widzicie ludzi na szczycie tej wielkiej skały? - zapytał tata na starcie - Tam idziemy.



Wejście na szlak rozpoczyna się mocnym uderzeniem od wizyty w punkcie informacyjnym, gdzie dziewczyny mogły zobaczyć ekspozycję z kilkorgiem wypchanych zwierząt, kiedyś zapewne zamieszkujących tutejsze tereny. - Tato, myślałam, że on jest żywy, tylko tak stanął bez ruchu! - krzyczała Maja na widok borsuka (w ogóle borsuk zrobił na dziewczynach największe wrażenie, szczególnie po tym jak już w domu w ramach tzw. follow upu obejrzeliśmy kilka filmików na YouTube, które prezentują te z pozoru potulne i nieporadne zwierzęta - skutecznie - walczące z innymi, wśród których lis jest jednym z tych mniejszych). Jeszcze tylko trzeba kupić medal - wpinkę Pienińskiego Parku Narodowego i można ruszać żółtym, a dalej zielonym szlakiem do góry. Ustalamy, że medal będą mogli nosić tylko ci, którzy wejdą na szczyt.



Po drodze kolejni schodzący turyści nie mogą się nadziwić Lenie i temu, że "taka mała dziewczynka, a tak dzielnie sobie radzi", ale do tego już zdążyliśmy się niejako przyzwyczaić, w końcu nie takie trasy za nami :) Podejście zajmuje nam trochę więcej czasu niż przewidują znaki, ale parę minut po 15 docieramy w partie szczytowe. Po opłaceniu biletu wejściowego na platformę widokową nie pozostaje nic innego jak tylko... ustawić się w kolejce, która o tej porze roku jest na szczęście dużo krótsza niż w sezonie letnim. Lenka przezornie na tych kilka minut ląduje w nosidle (i jest to jedyny moment, kiedy trzeba z niego skorzystać), bo tata nie ma tylu rąk, żeby jednocześnie pilnować swoich córek i robić zdjęcia. Widok z góry przedni w każdym kierunku. Kilka chwil na jego podziwianie i już trzeba schodzić na dół pod naporem kolejnych turystów żądnych widoków. Po zejściu z platformy krótki popas i telefon do mamy z tradycyjnym "- Mamo, byliśmy na scycie!" w wykonaniu Leny.



Nasze zejście odbywa się w promieniach słońca, które powoli zaczyna żegnać się z nami. U stóp góry zostajemy zaatakowani przez rączego byczka, któremu nie uśmiecha się nasze zainteresowanie innymi krowami (- Tato, a dlaczego te wszystkie krowy są na sprzedaż? - zapytała Maja. - Co masz na myśli? - zdziwił się tata. - No, a dlaczego one wszystkie mają żółte metki w uszach? - rezolutnie odparła starsza córka). Sytuację i nasze skołatane nerwy uspokoił pies pasterski, który oddał się dziewczynom bez reszty. Nawet Maja, która w przeciwieństwie do Lenki do wszelakich zwierząt podchodzi z dużą rezerwą, zdecydowała się pogłaskać owczarka po radośnie odsłoniętym brzuchu.

Ostatni rzut okiem z dołu na górę i kontrolne pytanie taty do dziewczyn: - Fajnie było? - Fajnie, tylko szkoda... że nie weszliśmy na tą dużą skałę, na której stoją ci ludzie - rzuciła Maja. Rzeczywiście będąc tam w górze trudno skojarzyć, że się na niej stoi :)

Do Zakopanego wracaliśmy bodaj najpiękniejszą widokowo trasą przez Łapszankę i Rzepiska, z której rozpościera się piękna panorama na Tatry Bielskie i Wysokie. Tata nie mógł odpędzić myśli, że to może być ostatni tak słoneczny dzień w tym roku. Niedziela przywitała nas deszczem i gdyby nie perspektywa najlepszego rosołu pod tą szerokością geograficzną (dziękujemy Hanusiu :), to w ogóle nie chciałoby się wstawać z łóżek.

3 komentarze:

  1. no a gdzie zdjecie z odslonietym brzuchem psa? :) Dziewczyny w genach maja chyba to smiganie po górach hehe
    calujemy
    Aga M.

    OdpowiedzUsuń
  2. no i borsuka tez nie ma.... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Musze powiedzieć Blance, że dziewczynki zdobywają księżniczkowe szczyty, może i ja to zachęci :)

    OdpowiedzUsuń