blog dla leny

To nie jest blog o chorobie. To nie jest blog o zdrowiu.

To jest blog o rodzinie. To jest blog dla naszej córki.

14 lipca 2011

Hit the road Jack

Tak się jakoś porobiło, że Tata częściej bywał w górach, zanim za sprawą Mamy pojawiła się możliwość regularnego odwiedzania południa Polski. Obecnie kiedy, choć wszystko na to wskazuje - czasowo, osiedliśmy w Zakopanem, chyba nieświadomie kierujemy się zasadą autochtonów, zgodnie z którą 'góry są do podziwiania, a nie łażenia po nich', o której chyba już kiedyś w tym miejscu pisaliśmy. Dlatego też nasz sobotni wypad do Murowańca należy uznać za wydarzenie.

Wyjście było poprzedzone nerwami Mamy (ech, ta burza ciążowych hormonów), że 'jak zwykle zbieramy się za późno' i negocjacjami ze starszą córką, która od czasu kiedy usłyszała, że w górach są groźne niedźwiedzie, każdą wymówkę, żeby nie przekraczać granicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, uznaje za dobrą. Młodsza, dla której siostra jest od jakiegoś czasu wzorem do naśladowania w takich sytuacjach, oczywiście podzieliła ten niepokój.

Na szczęście lęki minęły w chwilę po wejściu na szlak, a wszystkie panie pokonały całą trasę praktycznie bez zająknięcia. Co więcej Lenka, dla której takie górskie wędrówki stanowią znakomitą formę rehabilitacji, protestowała przy każdej próbie pomocy, chyba że stając przed co większym kamieniem, stwierdzała, że 'przejścia nie ma'. Oczywiście po takiej wędrówce należy uzupełnić stracone kalorie.



1 komentarz:

  1. Madzia, a pamietasz nasze wypady z rodzicami w góry?to były czasy...do dziś oglądając zdjęcia mam łezkę w oku. Ach, te wspomnienia z dzieciństwa...Maluch jakim telepaliśmy się przez pół Polski do Was,wołanie cioci:"Na pole mi już!" hehe. One tez zapamiętają te wycieczki, Co włożycie do "walizki życia" to zostanie im do końca :) Aga

    OdpowiedzUsuń