- Ależ oni są ksenofobiczni - powiedział młody fizjoterapeuta, który w osobie taty złapał okazję do Miasta. Wcześniej beznamiętnie minęło go kilka samochodów na lokalnych tablicach, na pewno zmierzających w kierunku, który był mu po drodze. Tatę zastanowiła rzekoma ksenofobia autochtonów, tym bardziej że sam - przynajmniej sądząc po opiniach, które może przeczytać o sobie w prasie, czy usłyszeć w telewizji - jest zaściankowy, zakompleksiony i niedouczony.
- Jak góral przyprowadza żonę na badanie do szpitala, to chce żeby na "za godzinę" była gotowa, bo inaczej nie będzie w domu komu obiadu ugotować - ciągnął dalej fizjoterapeuta. - Jedna tutejsza baba jak się rano obudziła, to najpierw zrobiła obiad dla całej rodziny, potem posprzątała, napisała list i dopiero wtedy umarła. W liście przezornie zostawiła 100 zł dla siostry, która mieszka na drugim krańcu Polski, żeby ta od przyjazdu na pogrzeb się nie wymigiwała.
- Eee, to jak ty studiowałeś to inne czasy były. Teraz żyje się szybciej - zawyrokował młody człowiek, czym sprawił, że tata poczuł się nad wyraz, hmm, dojrzało, jak na swój wiek. - Ja tam robię za murzyna, podobnie jak te wszystkie pielęgniarki, które często na robocie lepiej się znają od lekarzy. A fizjoterapeuta w Anglii zarabia dwa i pół tysiąca funtów i nie jest jakimś tam personelem paramedycznym - żalił się młody paramedyk. - No, ale jeszcze z rok, może półtora, jak zaczną szpitale prywatyzować i powinno być lepiej.
Młody fizjoterapeuta promieniejąc ze szczęścia, jakie go spotkało w postaci tatowej podwody, wysiadł w Mieście, a tata zaczął się zastanawiać nad zmianą tablic z łódzkich na bardziej ksenofobiczne.
12 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz