Nie, to nie była zazdrość.
Pani Mama tradycyjnie padła zmorzona snem razem z Lenką tuż przed 21. Pan Tata przeczytał informację o Polakach, którzy zginęli w Słowenii podczas wyprawy kanioningowej. Dwóch z nich rzuciło się na ratunek tonącej dziewczynie. Potem okazało się, że to byli TOPRowcy, czyli nasze chłopaki. Kiedy rano mama zajrzała na stronę Tygodnika Podhalańskiego, krzyknęła tylko: Paweł!
Oczywiście można powiedzieć, że to zbieg okoliczności, że Tata pomyślał o Nim akurat wczoraj...
Kilka dni temu na Drugą Stronę przeszedł także Krzysztof, bodaj jeden z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych chorych. Tata miał okazję Go odwiedzić w pokoju szpitalnym na dwa miesiące przed śmiercią, można powiedzieć przypadkiem. Po zebraniu Zarządu Polskiego Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą Tata miał jechać prosto do domu, gdzie było jak zwykle kilka palących spraw do załatwienia, o czym świadczyła choćby liczba nieodebranych połączeń od Pani Mamy. Tata poczuł się jednak w obowiązku pomóc najpierw w przeniesieniu prezentów, jakie mieliśmy dla chorych, dzięki szczodrości jednego z kieleckich biznesmenów i obrotności jednego z naszych wolontariuszy, a potem w ich rozniesieniu po pokojach chorych.
Krzysztof przygotowywał się do przeszczepu. Był już po kwalifikacji w Wiedniu, po której został odesłany do Rabki na podleczenie i nabranie wagi. Był świeżo po zabiegu, podczas którego założono mu cewnik PEG, przez który otrzymywał pokarm bezpośrednio do żołądka, bo apetyt na 'normalne' jedzenie stracił dawno temu. Jeżeli już po coś sięgał, to wyłącznie przez rozsądek. Podjął walkę. Jak sam mówił, ciągle widział jej sens.
Panowie, do zobaczenia na dole, a może jednak na górze. Tam. Byliście i będziecie inspiracją dla wielu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz