Mamo, zabierz Ignasia, Tato, no chodź, zagraj z nami, mamo, ja nie potrafię ułożyć tych kart w wachlarz, mamo, ty będziesz czerwonym smokiem, zieloną modelką, ja chcę rzucać kostką....Ignaaaac, nie wchodź na stół, tato, bo on zjada pionki....itp, itd.
O ile z Mają nie ma żadnych problemów związanych z przestrzeganiem zasad gry, to w przypadku Leny różnie z tym bywa. Dużo czasu zajęło nam również wytłumaczenie młodszej córce, że przegrywanie, to wcale nie taka fajna sprawa, a wylosowanie czarnego Piotrusia nie jest powodem do radości. Co więcej parę kolejek musieliśmy poświęcić na przekonanie Leny, że właśnie czarnego Piotrusia musi się starać pozbyć, a nie robić wszystko, żeby go zatrzymać. W każdym razie na przedwiośniu mieliśmy z tymi wszystkimi grami dużo zabawy.

Wiosna w końcu i do nas dotarła, zatem gry w zaciszu domowym porzucamy na rzecz aktywnych form spędzania czasu. W sobotę po raz pierwszy Maja wybrała się na rower, wczoraj dziewczyny szalały na hulajnogach. Za oknem wprawdzie jeszcze szaro, drzewa bez liści i niestety brudno, ale mamy nadzieję, że w końcu wiosenna zieleń wybuchnie w ciągu kilku dni...a miejskie służby ogarną to co mają do ogarnięcia i nie będę musiała angażować małoletniego do wiosennych porządków.
ale super trójca rośnie. pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńGdańsk