No i dopadła nas. Rozlewająca na całym ciele wysypka - drobne krostki wielkości główki od szpilki w kolorze intensywnej czerwieni. Język z nalotem, malinowe gardło, gorączka, wymioty i ogólnie marne samopoczucie. Szkarlatyna zbiera w naszym domu plon. Najpierw zachorowała Maja, paciorkowiec zaatakował następnie tatę, teraz przyszła kolej na Lenkę. No i siedzimy w domu, trochę jak znudzone mopsy, z żalem wyglądające za okno. Choć żal w sumie nie taki wielki, bo pogoda marna. Wysypka swędzi najbardziej w okolicach podbrzusza i pomiędzy palcami na stopach, o czym Lena oznajmia w następujący sposób:
- Mamo, zobacz jaką mam czerwoną pupę. Boli.
- Mamo, nie założę skarpetki bo mnie ta skarpetka swendzi.
- Mamo, posmaruj mi maścią o tu, tu. Albo daj, ja sama. Po czym nabiera kremu wielkości orzecha włoskiego na palec i smaruje gdzie popadnie, głównie po meblach i ubraniach.
Co ciekawe, szkarlatyna w całej swej mocy dopadła nas w niedzielę, musiała się więc rozwijać przed wystąpieniem objawów. A w środę, cztery dni wcześniej byliśmy na kontroli w Rabce, gdzie Lenka miała pobrany wymaz z gardła. I o dziwo z wymazu wyszła naturalna flora bakteryjna. Żadnego paciorkowca, wskazującego na to, że szkarlatyna już się czai. Dla mnie dziwne.

Widoczne na powiece limo jest efektem wygłupów z tatusiem, a wypłynęło na dobre dopiero wczoraj.
-------------------
Gdzieś pomiędzy jedną szkarlatyną a drugą świętowaliśmy Boże Ciało, podczas którego dla dzieci kulminacyjnym punktem było sypanie kwiatków. Dzięki zaprzyjaźnionej cioci było co sypać, udostępniła ona bowiem swój ogródek dzień wcześniej, by matka mogła napełnić kwieciem reklamówkę.

Wybraliśmy się też na inaugurującą lato wycieczkę na Kopę Kondracką. Choć dla części rodziny wycieczka zakończyła się piknikowaniem na polanie, Lena dzielnie dotarła "prawie pod Giewon, mamo", co zostało nagrodzone obserwacją świstaka w naturze. I chodzi tu o prawdziwego świstaka, a nie o Świstaka - psa, przedszkolnego rezydenta.
mam nadzieję, że już minęło... piękne zdjęcia! dla nas taaakie góry to abstrakcja, dla Was stała fototapeta :)kasia
OdpowiedzUsuńszybko wracajcie do zdrowia. To dlatego tak długo cisza była na blogu :))
OdpowiedzUsuńAga M.
Fototapeta od kilku dni za mgłą. Lena mówi, że "Giewon ukradli".
OdpowiedzUsuńMamo i tato, do Krakowa w listopadzie przyjeżdża Archive. Nie wiem kiedy dokładnie, ale w Gdańsku 29.listopada- wybieram się oczywiście ! :)
OdpowiedzUsuńAga M.
W Krakowie dwa dni wcześniej. Chyba trzeba będzie Ignacowi sprawić słuchawki, żeby mama mogła go zabrać ze sobą. Tata niestety nie ma funkcjonalności karmienia takich małolatów.
OdpowiedzUsuńnakarmić i zostawić c.Gosi pod opieką. Da sobie radę z 4ką dzieci :))) Oj jak to przeczyta to mnie przeklnie. Ale to wiara w jej możliwości i umiejętności podsunęła mi ten pomysł.
OdpowiedzUsuńAga M.