Za półtorej tygodnia Lenka rozpocznie pełnowymiarową edukację przedszkolną u Urszulanek na Jaszczurówce, czyli w tym samym przedszkolu, do którego uczęszcza Maja. Właściwie każdego dnia przekonujemy się, jak wielkie szczęście mają nasze dzieci trafiając pod skrzydła siostrzyczek w szarych habitach. Kiedy w poniedziałek rano Maja dowiedziała się, że gorączka wyklucza możliwość pójścia do przedszkola, wpadła w prawdziwą histerię. Najczęściej jednak emocje wobec swojego przedszkola wyraża radosnym uśmiechem i dumą z kolejnych prac plastycznych prezentowanych na przedszkolnej tablicy lub hurtowo znoszonych do domu.
Czasami w porannym pędzie jest chwila, żeby przyjrzeć się pracy siostrzyczek i dzielnie ich wspomagających pań w cywilu. Dziś byliśmy świadkiem następującej sytuacji. Chłopiec z grupy starszaków został dosłownie wyniesiony z sali przez siostrę opiekującą się średniakami (do 8.30 dzieci z różnych grup zbierają się w jednej sali, a potem rozchodzą się do swoich pomieszczeń). Bezradnie wijący się pod pachą siostrzyczki chłopiec krzyczał, że "jej nie lubi" i, że "jest głupia". Rodzice, którzy mieli okazję przyglądać się tej sytuacji, w przeważającej większości najpierw wstrzymali z oburzeniem oddech, potem odwracali głowy i chyłkiem prowadzili swoje dzieci do sal, byle jak najdalej od małego buntownika. Tymczasem siostra odciągnęła chłopca na bok, patrząc mu prosto w oczy potwierdziła jego imię (miała prawo go nie znać), a na każdy epitet pod swoim adresem z anielskim spokojem odpowiadała: "a ja cię lubię i myślę, że jesteś mądry".
Nie wiem, jak to się skończyło, ale znając kilka przedszkolnych historii naszej córki (tak, nie zawsze jest aniołkiem), wiem że dziecko na pewno dostało jasny komunikat, co robiło źle i czas na przemyślenie sprawy. Za kilka dni siostra zapewne do niego wróci i nagrodzi za zmianę postępowania, co dodatkowo wzmocni przekaz.
Mimowolnie dzisiejsze wydarzenie konfrontuję z chyba dość powszechnym wyobrażeniem o rygorystycznych metodach wychowawczych sióstr zakonnych i nie wiem, czy to my znów mieliśmy szczęście trafić na swojej drodze na wyjątkowych i mądrych ludzi, czy też jest tak, że siostrzyczki en masse potrafią się oprzeć mocy chińskiego przekleństwa, które złorzeczy każdemu pedagogowi: "obyś cudze dzieci uczył".
04 stycznia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz