Jaki czas temu mama z uznaniem odniosła się do pomysłu organizowanych za wielką wodą garażowych wyprzedaży, podczas których niepotrzebne nam już rzeczy, mogą nowemu nabywcy jeszcze z powodzeniem posłużyć jaki czas. Okazało się, że i w naszym kraju podobne inicjatywy zaczynają kiełkować. Imprezy zwane szafingami lub swap-party, bo o nich tu mowa, na stałe wpisały się w w eko-rodzicielski krajobraz. I dobrze, myśli mama, zaglądając do przepełnionych szaf, gdzie mozna znaleźć X par jeansów Mai, Y par sweterków Leny, Z par t-shirtów mamy i taty. Przy kolejnej okazji trzeba będzie zapakować wszystkie niepotrzebne rzeczy i wyruszyć na wielką wymienialnię. W ten sposób bez większych nakładów finansowych będzie można trochę odwieżyć szafę, jednoczenie zaznaczając swoją niechęć wobec wszechotaczającego nas konsumpcjonizmu. Zresztą już na poprzednich takich imprezach w Krakowie udało się mamie upolować kilka fajnych ciuszków dla dziewczynek, letnią sukienkę dla siebie (12zł), dvd i książkę dla taty(wymiana). A jeśli kto nie może się osobiście wybrać, a chciałby coś
wymienić, sprzedać lub niedrogo kupić, powinien zajrzeć TU.
18 lutego 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz