No więc okazało się, ze wcale lajtowo nie jest. Gorączka Lence nie spadła i stale utrzymuje sie na bardzo wysokim poziomie, co wiecej zaczęła kaszleć produktywnie i wymiotowac flegmą. Zatem wczoraj, na czwartą dobę jej chorowania, wylądowalismy w szpitalu. Pomni słów rodziny, że tu na wszystkie dolegliwości podaje sie paracetamol i odsyła z kwitkiem do domu, postanowilismy od razu startowac do kliniki mukowiscydozy. Po naszym telefonie na recepcję i przedstawieniu problemu sekretarce, ta poprosiła nas o cierpliwość i poczekanie na telefon zwrotny od pani doktor. Nie minęlo 15 min, jak pani doktor oddzwonila (sic!) i po krótkiej rozmowie powiedziała, ze sprawdzi, czy jest jakaś możliwość przyjęcia nas gdzieś bliżej (szpital, z którym sie kontaktowaliśmy jest po drugiej stronie Londynu), po czym po niedługim czasie ponownie oddzwoniła i jednak powiedziala, by przyjechać do niej. Na miejscu zajęła sie nami pielęgniarka, od razu zaprowadzila do izolatki, mówiąc, ze nie ma co narażac Lenki na czekanie w ogólnej poczekalni dziecięcej, zrobiła wywiad i tak przygotowanych zostawiła nas z dokumentami. W międzyczasie przyszła wolontariuszka z pytaniem czy nie potrzebujemy czegoś, np. DVD z bajkami dla Leny (ponownie pojawiła się, gdy już mieliśmy wychodzić, puszczając banki mydlane markotnej pacjentce). Po kilkunastu minutach zjawiła sie pani doktor Wanda Kozlowska, przebadała Lenkę, zapisała antybiotyk i lek przeciwko grypie (za leki nic nie płaciliśmy, tak samo jak za wizytę) oraz zapewniła, że jakby co, to możemy przyjeżdżać. Pani Doktor przekazała nam jeszcze list do naszego doktora, szczegółowo opisujący co zrobiła i jakie leki dała Lenie. Nie ukrywam, ze cała ta sytuacja zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, skłaniając jednocześnie do refleksji, czy trafiliśmy po prostu na dobrych ludzi, czy na dobry system opieki zdrowotnej.
W kazdym razie w Nowy Rok weszliśmy z chorobą, ale i nadzieją na dobry rok. Niech będzie dobry, czego sobie i wszystkim, którzy te słowa czytają, życzymy.
Krok po kroku, krok za kroczkiem, idzie sobie rok za roczkiem...
01 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
dużo zdrówka Lenie życzymy , a Wam pogody ducha, miłości i odporności na kłopoty dnia codziennego :) uściski dla wszystkich
OdpowiedzUsuńLenko zdrowiej szybciutko :) Całej rodzince wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńA opisana wizyta wywarła na mnie WIELKIE wrażenie - łał tylko powiem...